Piątek, 25 kwietnia 2025 r., imieniny Jarosława, Marka, Elwiry
Fot. Kadr z programu "Interwencja"Kamil T. miał rozkochiwać w sobie dziewczyny, a następnie namawiać je do zaciągania kredytów. Gdy pieniądze się kończyły 33-latek znikał, a kobiety zostawały z długami. Mężczyzna powoływał się na znajomość z ks. Wojciechem z parafii w Rzekuniu i dzięki temu budował zaufanie.
Sprawą zajęli się reporterzy emitowanego na antenie Polsatu programu "Interwencja".
Jedną z oszukanych kobiet jest Marta, która poznała Kamila T. przez internet. Mężczyzna szybko wprowadził się do niej, a także poznał jej rodzinę. Sielanka nie trwała jednak długo.
- Bardzo szybko zaczął pytać, jaki jest mój miesięczny dochód i chciał bardzo zobaczyć moją historię konta. Wzięłam dwie pożyczki: jedną na 15 tysięcy złotych, drugą na 5 tysięcy złotych i siedem chwilówek - mówi pani Marta.
Jak się okazało, w ciągu pół roku kobieta straciła blisko 60 tysięcy złotych. W dodatku nie była jedyną ofiarą. Pochodzący spod Ostrołęki mężczyzna będąc w związku z Martą, w tym samym czasie zawarł bliską znajomość z 25-letnią Katarzyną. Kobiety mieszkały blisko siebie, ale nie wiedziały o sobie.
- Nie wyobrażam sobie, jak Kamil mógł pogodzić to, że był ze mną i z Martą. Ja spędzałam z nim każdą wolną chwilę, on u mnie nocował, on u mnie mieszkał - mówi "Interwencji" Katarzyna.
W rozmowach z dziewczynami 33-latek często powtarzał, że przyjaźni się z księdzem Wojciechem z rzekuńskiej parafii. Prawdopodobnie miało to uwiarygodnić jego uczciwość. Kamil T. twierdził również, że potrzebuje 7 tys. złotych, aby pożyczyć je duchownemu.
- Poznałam księdza, nie wydaje mi się, żeby ksiądz potrzebował tych kilku tysięcy od Kamila - mówi Katarzyna.
Dziennikarzom "Interwencji" nie udało się porozmawiać z duchownym. Obecnie sprawę Kamila T. bada prokuratura.
Obejrzyj wideo:
Polsat: "Interwencja".