Poniedziałek, 12 maja 2025 r., imieniny Pankracego, Dominika, Domiceli
Skrzynka skarg, pochwał i pomysłów:
W sobotę 23 listopada około godziny 15.00 doszło do niekomfortowego incydentu w sklepie E.Leclerc w Ostrołęce. Ja, mama, ojczym i przyjaciel rodziny bierzemy wózek i rozglądamy się po sklepie. Wkładamy do koszyka różne rzeczy, jak to na zakupach bywa. Po jakimś czasie ja i kolega odeszliśmy od rodziny i oglądaliśmy to, co nas interesuje, zostawiając resztę ze swoimi potrzebami. Podeszliśmy do półki z piankami do golenia i dezodorantami. Wziąłem piankę i dezodorant. Stwierdziłem, że jak spotkam mamę, to wrzucę do kosza. Tak też uczyniłem. Rozeszliśmy się znowu. Po jakimś czasie, gdy mama stała przy kasie, ja z kolegą stwierdziliśmy, że nie będziemy stali w tych gigantycznych kolejkach i wyjdziemy wolną bramką. Weszliśmy do kiosku. Kolega wziął do ręki jakąś książkę i w tym momencie się zaczęło. Ochroniarz pyta nas, cytuje "...Przepraszam, czy panowie mogą powiedzieć gdzie schowali maszynki, które wzięli ze stoiska?". Nas wbiło w podłogę. Odpowiadamy, że żadnych maszynek nie wzięliśmy, nigdy przez myśl by mi nie przeszło żeby coś ukraść. Ja stały klient? Ochroniarz powiedział, żebyśmy poszli na zaplecze, gdzie pokaże nam taśmę. Bez zastanowienia poszliśmy, żeby wyjaśnić całą sytuacje, spaleni ze wstydu i oczernieni przed tłumem klientów.
Kolega po wejściu na zaplecze powiedział, że po całej sytuacji oczekuje przeprosin. Pokazano nam taśmę. Na taśmie było widać jak biorę dezodorant i piankę do golenia, a nie jak stwierdzono maszynki. Więc tłumaczymy, że za te produkty w tym momencie płaci moja mama. Jeden ochroniarz był cicho, drugi za to nadawał za dwóch. Po chwili zjawił się jego przełożony, którego też próbował uciszyć. Poproszono kierowniczkę sklepu, która po wysłuchaniu opowieści stwierdziła, że to nie jej sprawa, a przełożonemu ochrony kazała się tym zająć. Po poinformowaniu ich, że sprawa się znajdzie w mediach, wszyscy próbowali całą sprawę uciszyć. No i się zajęli. Przełożony ochroniarza spytał się nas, czy jak ukarze pracownika to będzie ok. Otóż nie było. Ochroniarz był tak bezczelny i krzykliwy, że postanowiłem napisać tutaj. Ochroniarz nie wyjaśnił nawet sytuacji, a już poszedł zapalić papierosa. Jak się później okazało, podczas służby nie miał nawet identyfikatora.
Podsumowując: zostaliśmy zaprowadzeni w eskorcie dwóch ochroniarzy na zaplecze, oczernieni przed innymi klientami, oskarżeni o coś, czego nie zrobiliśmy i nie potrafiono tego udowodnić. Najgorsze jest to, że nie padło żadne przepraszam z ust ochroniarza, przełożonego i kierowniczki sklepu, po czym zawstydzeni wyszliśmy drzwiami zaplecza. Zostaliśmy zmieszani z błotem.
Odpowiada Marek Grądalski ze sklepu E.Leclerc w Ostrołęce
Firma E.Leclerc dba na każdym poziomie o satysfakcję klienta, również w sprawach ochrony przykładamy dużą wagę do tego, aby klient nie czuł się nagabywany i miał poczucie komfortu.
Sytuacja ta zostanie dokładnie sprawdzona i w razie potrzeby będą wyciągnięte konsekwencje.