Wtorek, 8 lipca 2025 r., imieniny Edgara, Elżbiety, Eugeniusza
![]() |
30. Spice Girls
Fikuśne fryzury, buty na niebotycznych koturnach, cieniutkie głosiki i niezrozumiałe dla polskiej gawiedzi teksty. Tego trzeba było, żeby w naszym kraju stać się prawdziwą gwiazdą. W czasach podstawówki ta, która nie miała dezodorantu, dresu, plecaczka czy chociaż kolekcji naklejek z gum do żucia z wizerunkiem Spicetek, była skończona towarzysko. Mało tego, w dobrym tonie było zwracać się do współtowarzyszek "Emmo" albo „Victorio”, najlepiej z angielskim akcentem. O tym, która była Emmą, decydowały, rzecz jasna, zaklepywanki.
– Mama kupiła mi pod choinkę album ze zdjęciami z trasy koncertowej Spice Girls – chwali się Natalia, studentka II roku prawa. – Chodziłam z nim dzień w dzień do szkoły. Jak się nie mieścił, bo mieliśmy dużo lekcji, zostawiałam w domu zeszyty.
Co teraz porabiają nasze idolki? Jedna, będąc żoną słynnego piłkarza, sypia w specjalnym kombinezonie, by nie zniszczyć cery, druga zachodzi w ciąże z Eddym Murphym. Są całe lata świetlne od tego, czym nas kiedyś urzekły:
29. Japońskie kreskówki
Komentarze są zbędne. Należy paść na kolana i dziękować skośnookim artystom za stworzenie Generała Daimosa, Yattamana i Tygrysiej Maski. Dziewczynki mogą dodatkowo dziękować za Czarodziejkę z Księżyca. Kiedy jeszcze nikt nie zdawał sobie sprawy, że ociera się o zaczątki Anime, chłopcy i dziewczęta o stałych porach zasiadali przed telewizor. Przeciągłe okrzyki, grafika, od której można było dostać epilepsji, krzyżyki zamiast oczu po odebranym ciosie. Wschodnie bajki w niczym nie przypominały rodzimych.
Emisja Daimosa w Japonii rozpoczęła się na początku lat 70. W Polsce dzięki kultowemu kanałowi Polonia 1, kreskówka została zaprezentowana naszemu pokoleniu, dzięki czemu to my, a nie nasi rodzice, możemy z dumą stwierdzić: „Wychowałem się na Daimosie”.
Specjalną kategorią jest Gigi la trottola, który jak na tamte czasy prezentował treści niemalże erotyczne. Białe majteczki z Gigiego i listy z Bravo załatwiały edukację seksualną, bez pomocy programów rządowych. A wyglądało to tak:
20. Disco polo
Lata 90. to czasy pięknych polskich piosenek o miłości. Kreszowych dresów, fryzur „krótko z przodu, długo z tyłu" i akordeonu. Disco polo przebojem (niejednym) wdarło się na rodzimą scenę muzyczną. Dzięki programom Disco Relax czy Disco Polo Live w każdym domu co niedzielę mogła zagościć Shazza, Bayer Full czy Toples. Teledyski nienadające się do oglądania w high definition, przystojni frontmami i klawiszowcy oraz wpadająca w ucho melodia - tak pamiętamy lub chcemy pamiętać rozkwit prawdopodobnie pierwszego wymyślonego przez Polaków gatunku muzycznego. Biorąc pod uwagę szaleństwo widowni podczas tras koncertowych zespołu Boys czy popularność kawałka o "straceniu cnoty", powinniśmy się zastanowić, czy aby na pewno wrzucać "dicho" do zeszłodekadowego lamusa.
A na sylwestrową noc:
19. Rolki
"A może tak zamiast ustawiać kółeczka na przeciwko siebie, ustawić je w jednym rzędzie..." mógł pomyśleć kiedyś znany i lubiany producent wrotek. Tak mogły zrodzić się rolki, jeden z najpopularniejszych sportów naszej młodości. Sprzęt dostawało się na komunię, urodziny, imieniny, początek i koniec lata, za dobre świadectwo, za przyzwoite świadectwo i za sam fakt promocji do kolejnej klasy. Efekt był taki, że pół osiedla śmigało po betonowych alejkach, a drugie pół wstrzymywało się tylko dlatego, żeby nie robić tłoku.
18. The Kelly Family
Ciekawe ilu z nas chciało swego czasu być członkiem nieco dziwnej rodziny nagrywającej nieco bardziej dziwną muzykę. Ja nie. Ale Kathy, John, Patricia, Jimmy, Joey, Barby, Paddy, Maitie i Angelo wśród swoich identycznie wyglądających krewnych musieli czuć się wyśmienicie. Rodzina początkowo grała w metrze (to musiało być spore metro), potem dawali koncerty w pubach. Po wielu perypetiach wylądowali w Wiedniu, grając koncert dla 250 tys. fanów, z których prawdopodobnie co dziesiąty miał na nazwisko Kelly. W tym czasie nastolatki o różnych nazwiskach piszczały do zawieszonych nad łóżkiem plakatów Paddego i Angelo, głównej siły napędowej zespołu. Z całą pewnością łatwiej jest zapamiętać potężną grupę długowłosych muzyków niż ich przeboje. Zatem dla przypomnienia:
17. Vibovit
Rozpuszczalny proszek , którego chyba żadne dziecko nigdy nie rozpuściło. Zanim pojawiły się wszelkie oranżadki w proszku, to właśnie kwaskowaty Vibovit, wylizywany z foliowego opakowania, zapewniał nam zabawę, a przy okazji mniej ważne witaminy i wapń. Prawdopodobnie to dzięki nieograniczonej ilości spożytego vibovitu upadki z drzewa, roweru czy huśtawek kończyły się zdartymi kolanami zamiast otwartymi złamaniami w kilku miejscach. Popularność proszku może być wskazówką dla producentów witamin.
16. Macarena
Która z was na sam dźwięk pierwszych taktów nie ustawiała się w rządku gotowa na najsłynniejszy synchroniczny taniec? Który z was z pogardą patrzył spod ściany sali szkolnej na dziewczyny wywijające macarenę? Nie ważne, że piosenkę nagrał hiszpański duet Los del Rio, nie ważne że stała się hitem w 1996 ani nawet to, że w biciu macarenowego rekordu w Anglii wzięło udział 1712 osób. Ważny jest pisk i podniesiona adrenalina, kiedy szkolny DJ puszczał ten kawałek na dyskotece karnawałowej i stres związany z przypadkowym pomyleniem kroków przy całej szkole, a w szczególności Maćku z 3 c. Przyszedł więc czas, żeby zaprosić sąsiadki, porozsuwać meble i jeszcze raz oddać się transowi z udziałem Los del Rio:
15. Gra w kapsle
- W mojej podstawówce zabronili gry w kapsle, bo powodowała bójki i wypadki, gdy ktoś potykał się o grupki siedzące na korytarzu - mówi Kamil, dziś student. Kapsle w ciągu kilku miesięcy opanowały wszystkich nieletnich Polaków, od Półwyspu Helskiego do najbardziej wysuniętego szczytu w Tatrach. Zasada była prosta: łupiesz plastikowym krążkiem w stosik tekturowych. Jeśli się odwrócą, są twoje. Jeśli nie, namawiasz przeciwnika na rewanż - w końcu jeszcze 5 min do polaja czy matmy. Producenci gum do żucia, chipsów i lizaków prześcigali się, wpuszczając na rynek kolejne serie hoppisów (to te z postaciami w stylu Mortal Kombat) czy tazosów (motyw z gwiezdnych wojen, słabo się odwracały). Dziś jedna z ulubionych rozrywek lat 90. zalega w niejednej szufladzie, czekając na lepsze czasy.
14. Bravo
Bravo zrobiło dla edukacji seksualnej naszego pokolanie więcej niż wszyscy nauczyciele przygotowania do życia w rodzinie razem wzięci. Kultowe już "Napisz do..." wywoływały rumieńce w każdym pokoju na zielonej szkole, zastępstwie na religii i stole do ping ponga po lekcjach. Oprócz rubryki z trudnymi pytaniami w magazynie można było znaleźć plakat Petera Andre i the Hanson, psychotest "czy jesteś imprezowiczką" , porady "jak mu dokopać na pierwszej randce", sekrety z życia zespołu Vengaboys, kurs wiosennego makijażu i opowieść o Alicji, która z zasłoniętą twarzą walczy z nałogiem. Jednym słowem wszystko, co przygotowywało przeciętną 13-latkę do życia w dorosłym świecie.
13. Majka Jeżowska
W latach 90. muzyka stanowiła ważną część popkultury. Rodził się grunge, triumfowało disco, boysbandy zarabiały miliony. Gdzieś zupełnie indziej, w małym, kolorowym studio, niepozorna kobieta w kwiecie wieku i w bufiastej spódnicy nagrywała piosenki. Któregoś pięknego dnia wszystkie piosenki znalazły się na kasecie z kolorową okładką. Od tego czasu 99,9 % polskiej młodzieży, chociaż się do tego nigdy nie przyzna, nuciło, wkładając kapcie do worka w przedszkolnej szatni "a ja wolę swoją mamę", a przy wybrzydzaniu nad buraczkami "wszystkie dzieci nasze są".
Za strój, ton głosu i gestykulację - Pani Majko - szacuneczek.
12. Klocki Lego
Po topornych drewnianych klockach, które miast łączyć, można było co najwyżej ustawiać jeden na drugim, do świetlic, przedszkoli i pokoików wkradł się największy i chyba jedyny duński wynalazek - klocki Lego. Pan Klejd Kirk Kristiansen skonstruował klocki, z których za pomocą systemów wypustek można było zbudować statek, samolot, salon fryzjerski czy dwudaniowy obiad z deserem. Możliwości kolorowych klocków były nieograniczone jak wytrzymałość studenckiej wątroby, czego przykładem były wystawy legowych budowli odbywające się swego czasu w całym kraju.
11. Drużyna A
- Próbowaliśmy po latach obejrzeć kilka odcinków drużyny A. Wytrzymaliśmy koło 8 minut - opowiada Marcin, student ekonomii. Nie da się ukryć, że fabuła, dialogi i efekty specjalne A-Teamu znacznie odbiegają od dzisiejszych standardów. Ale czy to naprawdę się liczy? Czy nie ważniejszy był irokez i biceps B. A Baracusa, cygaro Hannibala Smitha, mimika Murdocka i piękne lico Buźki? Czy nie ważniejsza była radość wyzwolonych niewiast, których ojciec zgłaszał się do Hannibala na początku odcinka (lub odwrotnie)? Czy nie ważniejsze były sceny wjeżdżania ciężarówką przez ścianę fabryki? Weźcie lusterka, spójrzcie sobie głęboko w oczy, a dowiecie się, że odpowiedzą jest zdecydowane "tak".
Podobno 3/4 zeszłorocznych maturzystów nuciło tę melodię, by odstresować sie przed egzaminem:
10. Eurodance
Podrygując na kolonijnej dyskotece, nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy, że puszczane szlagiery mają tak profesjonalną nazwę i jeszcze bardziej profesjonalne warunki. "Charakterystyczną cechą tego gatunku jest kobiecy śpiew w refrenie oraz zwrotki rapowane przez mężczyzn - przeważnie ciemnoskórych, z głębokim głosem". Wyśpiewując pod trzepakiem nieskalaną angielszczyzną: "A łona bi łif ju, a łona bi łif you bejbe...", ówczesne nastolatki nie miały za wielkich szans na spotkanie czarnoskórego mężczyzny z głębokim głosem, co jednak nie przeszkadzało w chóralnych gloryfikacjach tego utworu. Dr Alban. Captain Jack. Fan Factory. 2 Unlimited. Mr President. I chyba największy przebój Eurodance, zupełnie niekojorzony z nic nieznaczącą nazwą ich wykonawców. Proszę państwa - La Bouche:
9. Wieczorynki
Jasne, że dobranocki powstały dużo wcześniej. Jasne, że są puszczane nadal. Jednak to na lata 90. przypadł okres wspaniałego mixu pozostałości po PRL, jak Wilk i Zając, Reksio czy Krecik i świeżych zachodnich Gumisiów, Smerfów i Muminków. Absolutnym hitem i zapewne czynnikiem powiększającym znacznie konto TVP była niedzielna emisja Disneyowskich kreskówek, na którą hordy małolatów wracały nawet z najdalszych rodzinnych wycieczek czy najprzyjemniejszych weekendów na działce. W czasach, gdy Cartoon Network na zmianę z Jetixem chodzi pełną parą już od wczesnych godzin porannych, dzieciaki nigdy nie dowiedzą się, jaką radość może dawać plujący się kaczor, nieco nawiedzona myszka czy plastelinowy strażak, któremu lśni samochód. A szkoda.
8. Tamagotchi
- Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee! - rozległ się krzyk rozpaczy po klasie. Pożar? Powódź? Krach na giełdzie? Gorzej. Agnieszce z 3 ławki zdechła elektroniczna świnka morska. Tamagotchi pojawiły się w 1996 roku zapewne w okresie świątecznym, bo pewnego dnia co drugi podstawówkowicz pojawił się w szkole z przytroczonym do paska plastikowym jajkiem. I wtedy się zaczęło. Piiiip. Karmienie, karmienie, piiiip. Zabawa, sen, karmienie, piiiip. Sprzątanie, piiiip, karmienie.
- Ania, do tablicy.
- Przepraszam, nie mogę, karmię.
Rekordziści nosili na łańcuszkach po trzy zwierzątka, żyjąc z wiecznym stresie, czy któreś z nich nie umrze przed kolejną gwiazdką.
7. Andruty
Miejsce występowania: sklepik szkolny, pomiędzy szyszkami a piciem w woreczku. Cena: niewygórowana. Sposób spożywania: i tu zaczyna się zabawa. Andruty, czyli płaskie krążki przypominające nieco opłatek, jedzone były na tyle sposobów, ile kreatywności posiadała dana klasa.
- U nas najpierw wycinało się różne wzorki cyrklem i chyba to przeważało o popularności andrutów, bo w smaku nie były rewelacyjne - opowiada Adrian, student drugiego roku ekonomii.
6. Kapitan Jastrząb
Czy gdyby nie Tsubasa, trybuny polskich stadionów pękałyby w szwach? Czy miliony młodych chłopców spałoby z korkami pod poduszką? Czy Polska dostałaby Euro 2012? Czy siatkarze, bokserzy i pływacy synchroniczni nie przeklinaliby w duchu popularnej kreskówki? Skąd Leo brałby zagrywki? Tego nie dowiemy się nigdy. Wiemy natomiast, że Kojiro, Wakabayashi i kręcąca się przez kilka minut piłka wpłynęły znacząco na światopogląd niejednego podlotka. Co fascynowało tych młodych chłopców? Niesamowity świat klubu Nankatsu FC, rywalizacja, dylematy młodych zawodników, ekstaza zwycięstwa i gorycz porażki? Czy może dużo kolorów i tematyka piłki nożnej? Tak czy owak, niejeden boiskowy twardziel uroni sentymentalną łzę, oglądając tę czołówkę:
5. Pegasus
Pierwsze komputery gościły już w naszym rankingu, jednak nie można zapomnieć o innej pseudokomputerowej rozrywce - konsoli pegasus i setkach jej imitacji z bazarku. O jej popularności świadczy fakt, że 99% Polaków między 16. a 30. rokiem życia zaśmiewa się z tekstu "Twoja stara przeszła Mario Bros w lewą stronę". Twórcy kaset do pegasusa marketingowo wyprzedzali swoje czasy o lata świetlne, serwując nam owego Mario w pakiecie 1000 gier w 1, które składały się na zmianę z różnych wersji tetrisa, czołgów i strzelania do kaczek. I tu pojawia się kolejna niewyjaśniona zagadka... Jak do diaska konsola wiedziała, w które miejsce na telewizorze trafiliśmy tym felernym pistoletem?
A kto nie przeszedł tej planszy, niech się nawet nie przyznaje:
a pograć można tu: http://pouetpu.pbwiki.com/Smf_640X480
4. McGyver
Jak z karnisza, plastra salcesonu, sprężyny i dwóch wacików zrobić maszynę do wysadzania samochodów w powietrze? Nic prostszego. Przystojniak o nikomu nie znanym imieniu, za to znanym wszystkim nazwisku potrzebował na to 10 minut z przerwą na lunch. Amerykańska i nieco bardziej widowiskowa wersja Adama Słodowego na stałe zagościła w polskich domach, oglądana nie tylko przez młodych fascynatów techniki, ale także przez ich rodziców. Do kanonu fryzjerstwa na stałe weszło uczesanie na McGyvera, które wybierało swego czasu sporo młodych chłopców (nie wiedzieć czemu). Jako ciekawostkę dodam, że do języka angielskiego weszło potoczne powiedzenie "to mcgyver" co znaczy naprawić, rozwiązać czy wymyślić (za Wikipedią).
3. Boysbandy
Lata 90. zrobiły dla muzyki dużo złego, jednak nie można im zarzucić braku wyrazistości w tej kwestii. W końcu apogeum swojej popularności osiągnęły boysbandy. Co trzeba było zrobić, żeby boysband się sprzedał? Przede wszystkim zabronić członkom grać na czymkolwiek, za to nauczyć ich tańca synchronicznego. Ponadto w dobrym tonie była umiejętność przeciągłego spojrzenia serwowanego przez lidera grupy z plakatu i videoklipu. Dorzucając trochę żelu i koszulek na ramiączkach, wytwórnie otrzymywały idealny wabik na piszczące nastolatki. Mimo tej wiedzy, żadna nie zaprzeczy, że w tamtych latach licytowała się z koleżankami, czy bardziej kocha Briana czy Nicka.
Zatem, żeby poruszyć kilka serc: drogie Panie - Backstreet Boys:
2. Karteczki do segregatora
Chyba pierwsza poważna kolekcjonerska mania, która objęła każdą podstawówkę od morza aż do Tatr. Sprzedaż segregatorów, do tej pory używanych w biurach, wzrosła zapewne o 300%, a designerzy projektujący karteczki pokupowali domy na Majorce. System wymiany karteczek znany tylko pewnej grupie wiekowej jasno określał ile jest warta karteczka z Królem Lwem, a ile może wyciągnąć za tą z Titanica. Maniaczki każdą karteczkę trzymały w foliowej koszulce, a w domu miast telewizji oddawały się wyższej rozrywce oglądania własnych karteczek.
- Miałam chyba z 5 segregatorów - wyznaje Maja, studentka 3 roku anglistyki. - Do dzisiaj przechodzą mnie dreszcze, jak ktoś na wykładach notuje w segregatorze. Jak można pisać po karteczkach?
Ranking powstał na podstawie ankiety wśród ludzi, którzy w latach 90. byli nastolatkami. Nie jest subiektywnym rankingiem autorki. Zatem to wy, dzieci poprzedniej dekady, zadecydowaliście że na pierwszym miejscu jest....
1. Guma Turbo
Panie i Panowie, czapki z głów przed symbolem lat 90.:
« Powrót do archiwum