« Powrót do serwisu Moja Ostrołęka

Piątek, 26 kwietnia 2024 r., imieniny Marzeny, Klaudiusza, Marceliny

Moja Ostrołęka

Archiwum artykułów

Wstrząsający reportaż o porwaniu córki właściciela JBB. Ewelina Bałdyga płacze i mówi, że "obcięto jej włosy, a od jutra zaczną obcinać inne rzeczy"

Porywacze najprawdopodobniej nie spodziewali się tego - po raz pierwszy w dziejach polskiej kryminalistyki kamery przemysłowe zarejestrowały moment uprowadzenia z ulicy. Niestety, jakość obrazu nie pozwoliła zidentyfikować porywaczy.
Najnowszy miesięcznik "Śledczy" zamieścił wstrząsający reportaż o porwaniu w 2005 roku Eweliny Bałdygi, córki właściciela JBB w Łysych.
Poniżej fragment reportażu. Całość można przeczytać w miesięczniku "Śledczy".

30 maja 2005 r. Mała uliczka na warszawskim Mokotowie. Pogodny dzień. Obraz z kamery przemysłowej zamontowanej na ścianie Banku Zachodniego WBK, mającego siedzibę z jednej strony kompleksu budynków Zeptera, pokazuje uliczny parking. Widać, jak obok czarnego osobowego samochodu parkuje biały bus, który nadjechał z głębi ślepej uliczki. Nikt z niego nie wysiada. W uliczce pojawia się młoda kobieta. Przechodzi przez jezdnię, wchodzi między busa i czarny samochód. Wtedy nagle otwierają się drzwi busa. Na nieostrych stopklatkach można dostrzec, jak kobieta zostaje wciągnięta do pojazdu. Drzwi zamykają się, bus cofa i odjeżdża. Za nim jedzie osobowy samochód, który wyłonił się z tej samej strony, z której wcześniej nadjechał bus. I tyle. To nie scena z sensacyjnego filmu, ale autentyczny zapis uprowadzenia Eweliny Bałdygi, córki właściciela dużych zakładów mięsnych w Łysych. Dziewczyna nie była przypadkową ofiarą. W okolicach Ostrołęki powszechnie mówiło się, że Bałdygowie "śpią na pieniądzach". W 2005 r. zakłady przetwórstwa mięsnego JBB rozwijały się i podbijały rynek. Codziennie w Polskę szło 10 ton mielonki tyrolskiej JBB. Bandyci musieli też wiedzieć, że Ewelina to najmłodsza z trojga dzieci Józefa Bałdygi. Oczko w głowie tatusia. Musieli mieć pewność, że ojciec zrobi wszystko, aby odzyskać ukochane dziecko. Wiedzieli, że tego dnia Ewelina pojawi się na uczelni i jak zwykle zaparkuje swoje auto na parkingu naprzeciwko banku. Do tej pory jej życie przebiegało bez problemów. Studiowała, w Warszawie miała mieszkanie w apartamentowcu przy rondzie Babka. Zamierzali się pobrać z narzeczonym, Łukaszem P.; wybierali się w podróż do Meksyku.
Z policyjnej notatki wynika, że porywacze po raz pierwszy odezwali się dopiero 5 czerwca. Między godziną 19.10 a 19.13 zadzwonili na telefon komórkowy ojca. Puścili nagranie głosu Eweliny (potwierdziła, że jest w rękach porywaczy, podała szczegóły znane tylko jej i rodzinie dla identyfikacji) i wysłali sms z żądaniem okupu - 500 tys. euro.
Poza jednym kontaktem głosowym, porywacze posługiwali się tylko sms-ami. Nastawieni byli na szybkie przejęcie okupu. To działanie typowe dla kidnaperów z "grupy mokotowskiej': w mediach nazwanych "obcinaczami palców".
7 czerwca o godzinie 20.59 rodzina Eweliny telefonicznie wysłuchała nagrania głosu mężczyzny, który powtórzył żądanie okupu i instruował, jak się zachowywać. Józef Bałdyga wiedział, że to nie żarty. 10 czerwca między godziną 20.30 a 24.00 popłynęły sms-y: najpierw było polecenie wyjazdu z okupem w kierunku Łomży. Wyruszył ojciec z chłopakiem Eweliny. Z Łomży zostali skierowani do Wyszkowa, tam na stacji benzynowej widzieli dwóch podejrzanych mężczyzn; kolejny sms zawrócił ich do Warszawy - kazano im jechać przed Dworzec Centralny. Tam zobaczyli dwóch podejrzanych młodych mężczyzn w starej hondzie accord. Następny sms skierował ich przed hotel Ibis. Ojcu Eweliny kazano zostać wraz z autem przed hotelem, a Łukasz P. miał taksówką pojechać na Stare Miasto, na ulicę Mostową. Stamtąd nakazano mu udać się na aleję Jana Pawła II, pod numer 56. W kolejnych sms-ach kidnaperzy zarzucili, że w przekazaniu okupu uczestniczy policja i detektyw Krzysztof Rutkowski.
"Czynności prowadzone były bez udziału policji i detektywa. Sprawcy żądają podwojonej sumy okupu: l mln euro, grożą, że będą znęcać się i zgwałcą uprowadzoną" - głosi policyjny raport.
Porywacze milczeli pięć dni i skontaktowali się 15 czerwca między 13.20 a 13.46. Przyszły sms-y z groźbami znęcania się i znów zażądano miliona euro. Horror nastąpił 16 czerwca między 16. 34 a 17.23. Tak opisuje to policyjna notatka: "Sprawcy puszczają nagranie głosu uprowadzonej, która płacze i mówi, że »obcięto jej włosy, a od jutra zaczną obcinać inne rzeczy«, sprawcy żądają okupu miliona euro, grożą, że obetną uprowadzonej palec od nogi". Była też wiadomość: pod Wyszkowem, od strony Ostrowi Mazowieckiej, przy tablicy z napisem "Gmina Wyszków" czeka przesyłka. Tego wieczora ojciec niczego nie znalazł. Następnego dnia była tam reklamówka z włosami córki. Porywacze zamilkli na kilka dni. Odezwali się 20 czerwca między godziną 18.40 a 20.20. Sms-ami ponowili żądanie miliona euro. Ojciec Eweliny odpisał, że udało mu się uzbierać 562 tys. euro. Odpowiedziano groźbą obcięcia dziewczynie palców. Ale porywacze zapytali, czy przyjaciel uprowadzonej Łukasz P. jest gotów w każdej chwili wyjechać z okupem. Według policyjnej notatki "na tym (nastąpił) koniec korespondencji" Funkcjonariusz napisał: "Zakończenie korespondencji o ww. treści świadczy, że sprawcy zaakceptowali kwotę okupu i najprawdopodobniej są gotowi do jej podjęcia".
Przekazanie okupu nie było monitorowane przez policję. Funkcjonariusz kierujący śledztwem nie znał dokładnej daty przekazania okupu: w sądzie raz mówił, że nastąpiło to "pod koniec czerwca': innym razem, że "przed 5 lipca". Mimo że rodzina spełniła żądania kidnaperów, Ewelina nie wróciła do domu.

Kto porwał Ewelinę?
Już na początku śledztwa policjanci zapytali najbliższych Eweliny, czy podejrzewają o porwanie bądź jego inspirację kogoś z otoczenia. W ten sposób na liście podejrzanych na krótko znalazł się były pracownik firmy JBB. Za to do dziś podejrzewana jest osoba zatrudniona w komisie samochodowym z okolic Ostrołęki, która od kolegi brata Eweliny podobno chciała się dowiedzieć, gdzie rodzeństwo mieszka i do jakich szkół chodzi.


Cały reportaż w najnowszym miesięczniku "Śledczy", w nim także rozmowa z Józefem Bałdygą.

Wyświetleń: 20350
 
17:17, 16.08.2010 r.

« Powrót do archiwum

Szukaj w archiwum

Reklama





Najbardziej poczytne